top of page
  • Zdjęcie autoraMegi

Co można robić w Cuzco?

Zaktualizowano: 23 sie 2020

Po kilku dniach spędzonych w Arequipie, pojechaliśmy w dalszą drogę do Cuzco (520 kilometrów na północny-wschód). Moje marzenie – Machu Picchu – było coraz bliżej spełnienia, na wyciągnięcie ręki. Po tylu latach, wreszcie miałam szansę je zobaczyć.


Cuzco rozciąga się na wysokości ok. 3300 m n.p.m. Zostało założone w XII wieku przez Inkaskiego władcę – Manco Capaca. W XVI w. spalone przez Hiszpanów (gdzieniegdzie widać tego pozostałości), a potem przez nich odbudowane w stylu kolonialnym. Dzięki temu ma swój niepowtarzalny klimat. Cuzco z języka keczua możemy przetłumaczyć jako pępek świata. Obecnie jest najbardziej turystycznym miastem Peru, ponieważ stanowi świetną bazę wypadową do wspomnianego powyżej Machu Picchu. Warto jednak dodać, że miejscowość sama w sobie stanowi interesujące miejsce na odpoczynek.

Zwiedzanie lub kręcenie się po mieście (jak my je nazywamy) można rozpocząć od centralnej jego części – Plaza de Armas. Bardzo duży plac o wymiarach 550 x 250 m. Wokół rynku znajduje się wiele niskich, szesnastowiecznych, kolonialnych budynków z pięknymi, drewnianymi balkonami oraz kilka ładnych kościołów. W czasach Inkaskich, Plaza de Armas była centrum ich stolicy oraz stanowiła umowny środek Imperium. To tutaj organizowano ważne uroczystości. W tym miejscu również z rąk Hiszpanów został stracony ostatni inkaski władca – Tupac Amaru. Kościół Iglesia de la Compañía de Jesús, który prowadzony jest obecnie przez Jezuitów, powstał w miejscu dawnego Pałacu Inkaskiego – Amarucncha. Jest doskonałym przykładem architektury barokowej w Peru. W całości zbudowany jest z kamienia (różowy bazalt i andezyt). Co ciekawe, we wnętrzu świątyni znajduje się obraz przedstawiający św. Stanisława Kostkę – taki nasz mały, polski akcent.

Kolejnym obiektem sakralnym jest Catedral del Cuzco. Katedrę tę wybudowano na przełomie XVI i XVII wieku. Jej środek wypełniają obrazy z czasów kolonialnych. Najsłynniejszy z nich to „Ostatnia Wieczerza” Marcosa Zapaty. W centralnym punkcie dzieła widać pieczoną świnkę morską leżącą na tacy oraz papaje i ostre papryczki będące tradycyjnym daniem Peru. Świątynia znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Do jej budowy wykorzystano kamienie pochodzące z Sacsayhuaman (kamienne, inkaskie mury z okolic Cuzco, którepozostałościami twierdzy, usytuowanej na planie paszczy pumy). Jest to budowla renesansowa z ołtarzem w stylu klasycznym. Zbudowana jest na planie krzyża łacińskiego i powstała na ruinach kolejnego inkaskiego pałacu. Taki sam los spotkał wiele innych obiektów Inkaskich w Cuzco. Miało to na celu wyparcie kultury i religii Inca przez chrześcijaństwo. Świątyń w Cuzco jest dużo, są pięknie i warto je przy okazji zobaczyć. Co ciekawe, Hiszpanie często zamiast w całości burzyć miejsca sakralne Inków, przekształcali je w swoje świątynie. Warto nadmienić, że tylko zachowane oryginalne ściany stawiały opór licznym trzęsieniom ziemi. Zawdzięczały to zastosowanej przez Inków unikatowej konstrukcji - ściany były pochyłe, a bloki skalne ściśle dopasowane z trapezoidalnymi otworami okiennymi.

W mieście do zobaczenia jest również Muzeum Inka, które ukazuje rozwój miasta od czasów pre-inkaskich do okresu kolonialnego włącznie. Opisy w większości w języku hiszpańskim przedstawiają ciekawą historię, ale w bardzo chaotyczny sposób. W tym miejscu zwiedzający mogą przyglądać się kobietom tworzącym kolorowe, tradycyjne tkaniny.


W Cuzco znajduje się kilka różnych targów, na których dostaniemy między innymi lokalne rękodzieło. Jedne są bardziej turystyczne, a na innych oprócz pamiątek zrobimy zakupy spożywcze, nabędziemy gotowe posiłki, kupimy – ukochane przeze mnie – soki oraz magiczne talizmany i mikstury. (nie było ich co prawda tak dużo jak na Targu Czarownic w La Paz w Boliwii, ale i tak robiło to wrażenie).

Jednym z nich jest Mercado Central de San Pedro, gdzie przez cały nasz pobyt w Cuzco piliśmy soki, które robiła dla nas przemiła Marta. Używając języka angielskiego i hiszpańskiego przeplatanych gestami, opowiadała nam o życiu w Peru. Wróciłabym tam jeszcze raz, choćby ze względu na boskie nektary. Tu widzieliśmy wiele nietypowo wyglądających produktów: suszone żaby, węże w butelkach z alkoholem, płody lamy (wykorzystywane w rytuałach magicznych). Znajdziemy tu także piękne wełniane koce, kapelusze, torby, kolorowe swetry, a kiedy się zgłodnieje dobry będzie pstrąg z frytkami, omlet w bułce lub zupa i wiele innych smacznych rzeczy.

Miejsce, gdzie możecie zaopatrzyć się w pamiątki to Centro Artesanal Cuzco (jeśli potraficie się targować, kupicie je w dobrej cenie). Nabędziecie tam również, oprócz wyżej wymienionych rzeczy wyroby skórzane, poszewki na poduszki, szaliki, czapki, breloczki i magnesy, tak naprawdę to o czym tylko zamarzycie. Niestety ze względu na planowane kolejne półtora miesiąca podróży, nie zakupiliśmy zbyt dużo produktów. Do tej pory nie mogę sobie darować, że nie kupiłam w Peru pięknego, ciepłego, wełnianego, puszystego koca w odcieniach beżu i szarości, a tak by pasował do naszej sofy, ehhh. Jeżeli chcecie przyjrzeć się codziennemu życiu na targowisku, to polecam El Baratillo – kupicie tam produkty codziennego użytku, sprzedawane przez lokalną, wielobarwną społeczność. My lubimy tego doświadczać, chodząc niespiesznie i przyglądając się normalnemu życiu.


Jeśli poczujecie zmęczenie lub wrócicie z trekkingu mocno wyeksploatowani, warto poświęcić czas na relaks i skorzystać z masażu, który będzie wam oferowany na każdej ulicy. Ja skusiłam się pewnego dnia i całkiem miło to wspominam. Po kilku dniach trkingu była to naprawdę miła odskocznia, aczkolwiek nie trafiłam do ekskluzywnego miejsca.


W mieście jest wiele kawiarni i restauracji, ale my odwiedziliśmy tylko jedną, a w większości stołowaliśmy się na targach 😉. Jeśli natomiast jesteście fanami czekolady i kawy, wa.rto zajrzeć do Muzeum Kawy i Czekolady, posłuchać opowieści i zakupić te pyszności. W Peru sprzedaż tych produktów jest ograniczona, ponieważ większość trafia na zagraniczny rynek. A ta, którą kupiłam w Cuzco była naprawdę przepyszna.


Jednak wspomnę jeszcze o jednym kościele, maksymalnie dwóch ;-). Mianowicie, blisko centrum miasta znajduje się Coricancha – Świątynia Słońca (bóstwa Inków), a raczej jej ruiny, w której kiedyś ściany i podłogi pokryte były czystym złotem. Oczywiście, po najeździe Hiszpanów, nic ze złota nie zostało, ale fajnie sobie to wyobrazić. Niektórzy uważają, że wywieziono stąd ponad 100 ton złota. Kompleks został przekształcony w klasztor Dominikanów i wzniesiono tu kościół św. Dominika. I kolejny raz widzimy, jak w imię jakiejś religii, kolejne cudowne miejsce zostało zniszczone, smutne. To tam dokonywano koronacji i pochówków władców inkaskich, ale niestety nie są znane losy ich zmumifikowanych ciał. Znajdowały się tu świątynie: Wirakoczy (stwórcy człowieka), Wenus, Mamy Quilli, Plejad oraz boga Słońca.

Pewnego dnia zmęczeni zgiełkiem centrum, zaczęliśmy się wspinać schodami do góry, aby móc zobaczyć Cuzco z innej perspektywy. Mijaliśmy piękne, małe, rodzinne hoteliki, galerie z rękodziełem oraz Indianki keczua sprzedające swoje towary. Aż w końcu doszliśmy do Iglesia de San Cristóbal. Kościółek jak każdy inny, z wyjątkiem tego, że jest położony najwyżej w mieście. Widok roztaczający się z tego miejsca na miasto jest niezapomniany. Kiedy trafiliśmy na dziedziniec świątyni, trwał festyn- taki pełną gębą! Z jedzeniem, piwem, muzyką. Po prostu szok. Muszę dodać, że był 6 stycznia, u nas obchodzimy Święto Trzech Króli, czyli Objawienie Pańskie. Mieszkańcy bawili się wyśmienicie, dzieciaki biegały, piszczały, ogólna radość i wrzawa. U nas nie do pomyślenia.

Najciekawszym zjawiskiem okazała się pewna przysadzista kobieta, w tradycyjnym stroju, składającym się z tysiąca kolorowych halek i spódnic, która załatwiała swoje fizjologiczne potrzeby pod murami świątyni, na oczach wielu osób, tamtędy przechodzącymi. Zaledwie 100 metrów od toalety! Było to na tyle kuriozalne, że ciężko było oderwać wzrok. Trudno mi to nawet wytłumaczyć. Kobieta kucała, przytrzymując brodą te wszystkie kiece, a równowagę utrzymywała chwytając za obie ręce stojącego obok mężczyznę (być może jej męża). Był to na pewno niezapomniany widok, niestety. 😊Wypiliśmy jedno piwko z miejscowymi dżentelmenami i zjedliśmy szaszłyki, cały czas obserwując ten cudowny zgiełk. Najpierw fiesta, a potem procesja do centrum, schodami w dół, z figurą Jezusa, niesioną przez młodych mężczyzn tańczących w rytm muzyki. Dużą część pochodu stanowią lokalne zespoły, które zarówno tańczą, jak i grają na instrumentach. Ciekawe doświadczenie, bardzo głośne i kolorowe, przypominające rywalizację.

Tak, jak pisałam na początku wpisu, Cuzco to przede wszystkim świetny punkt wypadowy do Machu Picchu. Dobre miejsce na odpoczynek, zrobienie prania oraz zakup pamiątek, ale nie tylko. Cuzco leży przy Valle Sagrado de los Incas (świętej dolinie). Utworzyła się w dolinie rzeki Urubamba. Zobaczymy w niej wiele stanowisk archeologicznych związanych z kulturą Inków, na czele z Pisac – tarasami w Moray – czy Ollantaytambo. Ale o okolicach Cuzco opowiem już w następnym wpisie.

27 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page